Wyklęty Wielkopolanin - Podhorski Jan Zygzak

Wyklęty Wielkopolanin

4.00 Oceń książkę!

Autor: Podhorski Jan Zygzak

Wydawnictwo: Mireki
ISBN: 9788365902115
EAN: 9788365902115
Format: 205 x 145 x 21
Oprawa: Miękka
Stron: ...
Data wydania: 2017
Gdzie kupić tanią książkę?
książka
36.47
Książka w Twoim domu w ciągu 48h
5 sierpnia 1944 r. (sobota)

Przed południem nastąpił atak Niemców (trzy czołgi i żandarmeria) od Nowego Światu, w którym ludność cywilna była pędzona przed czołgami. Kapral "Szczapa" z pułku (Waldemar Jakimowicz odznaczony KW) podpalił czołg. Istotną rolę odegrał karabin maszynowy Dreyse Oddziału Specjalnego "Zawady" ustawiony w oficynie domu przy Świętokrzyskiej 17. W walce uczestniczyła też grupa żołnierzy "Genowefy" z ruin po parzystej stronie Świętokrzyskiej.

Zginęli Niemcy, ale też sporo cywilów. Po odparciu ataku żołnierze wzięli udział w pogrzebie kpt. "Marabuta" dowódcy kompanii "Genowefa".

Widząc sukcesy sąsiednich oddziałów, kpt. "Mandaryn" (Kazimierz Wojtczak) - bez wiedzy przełożonych, bez uzgodnienia z dowódcą pułku i bez rozpoznania przedpola, jakim był otwarty dziedziniec podwórza MSW - wydał fatalny rozkaz ataku na Komendę Policji.

Atakujący mieli przebiec przez wyłom od Świętokrzyskiej, przez dziedziniec z kilkoma drzewami, i sforsować ścianę posesji Krakowskie Przedmieście 1 (oficyna Komendy) i z innymi grupami zaatakować siedzibę policji.

Ściana atakowanego budynku, pokryta bluszczem, miała ukryte strzelnice, których z powodu niedbalstwa dowodzącego nie rozpoznano. Atak miał krwawy finał. Ostrzał ze strzelnic w "ścianie bluszczowej" nie dotknął jedynie dyrygującego z okna kpt. "Mandaryna". Przebieg ataku opisał jego uczestnik kpr. pchor. "Olszewski" (Zbigniew Wicentowicz):

"Por. Mandaryn dał hasło do przeciwnatarcia na Komendę. Rozkazał mi, podchorążemu, wziąć kilku ludzi i przez dziedziniec nacierać na Komendę. Mylnie myślałem, że natarcie prowadzone będzie także z innego kierunku, od strony Czackiego 14 i 16. Wbiegłem na dziedziniec pierwszy, a innych chętnych odliczano za mną. Pierwszy skok za niedużą kupę cegieł. Drugi - za grube drzewo, jedno z dwóch lub trzech stojących na dziedzińcu. Odwróciłem się i wołałem do podążających za mną, by się kryli. Zaczął się ostrzał od przeciwległej ściany porośniętej winem i z widocznych powyżej otworów strzelniczych. Nie od razu zorientowaliśmy się, że na wystającej spoza Komendy wieży kościoła jest stanowisko ckm. Pobiegłem, kulejąc, do bramki w ogrodzeniu. Z muru pryskały na mnie odłamki cegieł odłupywane ostrzałem maszynowym. Chwyt lewą ręką za brzeg furtki przerzucił mnie przez nią w martwe pole za murem."
fragment książki

Książka "Wyklęty Wielkopolanin"
Podhorski Jan Zygzak