Szopka - Zośka Papużanka

Szopka

4.00 Oceń książkę!

Autor: Zośka Papużanka

Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788377998243
EAN:
Format: 135 x 215
Oprawa: twarda
Stron: 208
Data wydania: 2012-10-03
Gdzie kupić tanią książkę?
książka
28.99
książka
32.47zł
Książka w Twoim domu w ciągu 48h
Najbardziej olśniewający prozatorski debiut ostatnich lat. Szczególna saga rodzinna, opowiadająca o kolejnych etapach naszego życia, o tym, jak je postrzegamy później, a konfrontacja ta bywa zaskakująca.

Jak wiele jest takich rodzin jak ta, w której wychowywali się Maciek i Wanda? Na długo zapamiętacie okropną, nieustannie ujadającą matkę, która unieszczęśliwiła swego niekochanego męża i córkę, bo Maciek, Maciuś, jej najdroższy syn z pierwszego związku, po prostu unieszczęśliwić się nie dał, a przynajmniej nie przez matkę... Maciek zniszczy się sam, jego siostra Wanda pójdzie na psychologię. Lęk separacyjny - dowie się o dwadzieścia lat za późno. Ich ojca uratuje osobliwy spokój i poczucie, że życie może być piękne, nawet na pogrzebie.

Błyskotliwa opowieść, biegnąca od czasów wojny po współczesność. O polskiej rodzinie: wprawdzie nie patologicznej, ale nie dającej szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. O takiej, w której małżeństwo to więzienie o zaostrzonym rygorze, a dom rodzinny to codzienny teatr absurdu, wrzasków, modłów i kotletów schabowych. Reasumując: sugestywny obraz, w zaskakujących scenach, które składają się w historię dorastania i sposobów na obronę przed światem.

Fragment I

- Mamo! Mamo!!! Ra-tun-ku!!! - zaszumiało w anielskich włosach, gwiazdki pospadały na podłogę, błękitne oczka Wandzi poczerwieniały i zamieniły się w kałuże. Wandzia się darła, a Maciuś patrzył z podziwem, jak buzia dziewczynki nabiera purpurowego koloru, jak bieleją jej kostki na palcach. Ślicznie się bała, kapitalnie się bała. Wyjął latarkę z ust.
- Czego się drzesz? - spytał. Zanim Wandzia zdołała wydukać bo bo bo, już wiedział, bo co. Odnalazł przyczynę wrzasku w swoich rękach. Źródło strachu na baterie, wciąż zdumione swoimi możliwościami, układało na stole złoty krąg. Maciuś, pilnie obserwując szlochającą Wandzię, podniósł rękę z latarką i delikatnie rozchylił usta. Wandziny potencjometr w jednej chwili podniósł głośność o dwadzieścia decybeli. Maciuś odłożył latarkę i uśmiechnął się do siostry promiennie. Wreszcie - pomyślał z ulgą - wreszcie. Sześć lat grzeczności, sześć lat układania lalek i uśmiechania się do pań w sklepie, sześć bezużytecznych, jałowo przeżytych lat i nagle - proszę, takie genialne zastosowanie, zupełnie przypadkowo odkryte, jak każdy istotny w dziejach człowieka wynalazek. Jestem genialny, przyznał się Maciuś Maciusiowi, odkryłem przydatność siostrzyczki. Takie to było chude i bezcelowe, aż się nagle okazało, że coś potrafi. Ależ ona się boi, ależ ona się klawo boi.

Fragment II

- Wandzia?!!!
- Nie!!! Tu zięć! Zięć!!!
- No, Wandziu!
Wandziowy małżonek, a słuchawkowy zięć nie potrafi sobie przypomnieć, czy wśród cnót kardynalnych znajduje się cierpliwość. Bo wśród darów Ducha Świętego na pewno nie. Spogląda na siebie w tej piżamce i jest pewien, że cierpliwość to cnota, nie dar. - Zięć! Zięć!!! To ja!
- Nie krzycz tak! Przecież cię słyszę! Wandziu, o której przyjedziecie? (...)
- Nie wiem! - mówi zięciomałżonek i chichocze.
- Co?
- Nie wiem, o której będziemy! Może wcale nie będziemy!
- krzyczy, zdumiony własną odwagą i przebiegłością coraz bardziej. - No to przyjedźcie tak koło południa - rzuca słuchawka, po czym dodaje przenikliwym, jadowitym pii, pii, że już nic nie ma do dodania, że wszystkie komentarze trafią w czarną dziurę. I wygrała. Zięciomałżonek zapomniał, że jest głucha jak pień. I zawsze wygrywa. Stoi jak głupi pod szubienicą telefonu. Drapie go już dosłownie wszystko.

Książka "Szopka"
Zośka Papużanka