Marakesz - Vaclav Pankovcín

Marakesz

4.00 Oceń książkę!

Autor: Vaclav Pankovcín

Wydawnictwo: Czarne
ISBN: 8389755556
EAN:
Format: 125 x 195
Oprawa: miękka
Stron: 312
Data wydania: 2006-07-17
Gdzie kupić tanią książkę?
książka
34.99
Książka w Twoim domu w ciągu 48h
Fabularne i sentymentalne jądro prozy autora związane jest głównie z północno-wschodnią Słowacją (skąd pochodził), z wyraźnie biedniejszą i trochę zapomnianą częścią kraju, gdzie wciąż dominuje emocjonalna - czasem zbyt szorstka i okrutna, czasem zbyt sentymentalna - ludowość, prowincjonalizm i... bezrobocie, ale także związki z bujną i nie zawsze przyjazną przyrodą, ślady archetypów, dawnych zwyczajów i przesądów.

Ciekawe efekty daje również wymieszanie kultur, tradycji i gwar językowych wschodnio-słowackiego regionu: grekokatoliccy Rusini, katoliccy Słowacy oraz Cyganie mieszkają tuż obok siebie, w sąsiednich wioskach. A jeszcze nie tak dawno - przynajmniej w odczuciu najstarszych - w okolicy mieszkało sporo Węgrów, Żydów, Niemców, Polaków, których ślady, i to nie tylko w języku, wciąż jeszcze można odnaleźć.

Václav Pankovčín

(1968-1999) to przedstawiciel interesującej generacji prozaików i poetów słowackich debiutujących na początku lat 90-tych. Autor siedmiu książek prozatorskich. Jego pisanie ma bardzo osobisty i w niemałym stopniu autobiograficzny charakter.

W przeciwieństwie do twórczości wielu rówieśników, z których co "ambitniejsi" starają się być uniwersalnymi postmodernistami, proza Pankovčina, choć wyraźnie osadzona w słowackiej rzeczywistości, często przypomina realizm magiczny w mrocznym, poetyckim wydaniu. Pankovčín bywa również wybornym, ale raczej dyskretnym i litościwym humorystą.

Fabularne i sentymentalne jądro jego prozy związane jest głównie z północno-wschodnią Słowacją (skąd pochodził), z wyraźnie biedniejszą i trochę zapomnianą częścią kraju, gdzie wciąż dominuje emocjonalna - czasem zbyt szorstka i okrutna, czasem zbyt sentymentalna - ludowość, prowincjonalizm i... bezrobocie, ale także związki z bujną i nie zawsze przyjazną przyrodą, ślady archetypów, dawnych zwyczajów i przesądów.

Ciekawe efekty daje również wymieszanie kultur, tradycji i gwar językowych wschodnio-słowackiego regionu: grekokatoliccy Rusini, katoliccy Słowacy oraz Cyganie mieszkają tuż obok siebie, w sąsiednich wioskach. A jeszcze nie tak dawno - przynajmniej w odczuciu najstarszych - w okolicy mieszkało sporo Węgrów, Żydów, Niemców, Polaków, których ślady, i to nie tylko w języku, wciąż jeszcze można odnaleźć.

I dlatego dla Pankovčina, a nawet i dla uważnego turysty, każda taka osada to "inna bajka". Nad wieloma z nich, mimo piękna górzystej, mało zaludnionej przyrody, unosi się cień zagłady, a czas zdaje się być tylko lokalny. Jakby na marginesie historii... W którymś z opowiadań Pankovčín porównuje ten region do bermudzkiego trójkąta... (Z tych stron rodzice Andy Warhola wyemigrowali do Stanów.) Starzy, "ci szaleni wschodniacy", wymierają, a młodzi uciekają do miasta, w którym najczęściej nie potrafią się do końca odnaleźć.

Korzenie są zbyt silne. Tak było i z Pankovčinem. Mieszkając w "zachodniej" Bratysławie, wciąż był obecny w swojej ojczystej "dalekowschodniej" wiosce, Papinie, którą w książkach nazywał MARAKESZEM.

Książka "Marakesz"
Vaclav Pankovcín